styczeń w Macondo

styczeń w Macondo

sobota, 10 sierpnia 2013

...a w Lipnicy wernisaż!

- Pachnie diabłem - powiedziała.
- Nic podobnego - sprostował Melquiades. - Dowiedziono, że diabeł posiada własności siarkowe, a to jest tylko odrobina sublimatu.
Jak zawsze skłonny do dialektyki, wygłosił uczony wykład na temat diabolicznych właściwości cynobru, ale Urszula nie zwracała na niego uwagi, tylko zabrała dzieci na modlitwę. Ten gryzący zapach miał pozostać na zawsze w jej pamięci skojarzony ze wspomnieniem Melquiadesa. 
Sto lat samotności Gabriel Garcia Marquez

Już ostatni dzień w Lipnicy! Dziś robimy wernisaż i pokazujemy (głównie rodzicom) wszystko nad czym trudziliśmy się cały tydzień, a było nad czym się głowić. Najtrudniejszy był chyba lampion sklejany z pięciokątów, ale choć ciężko było go zrobić to efekt po zapaleniu go był niesamowity!







Oprócz tego czyniliśmy również cuda, i tu na przykład siedmioletni Wojtek, który podobno nie umie pisać wykonał plakat zapraszający na nasz wernisaż:


W tym roku naszym hitem jest piosenka Adele Skyfall oraz parę innych przebojów, które śpiewamy bezustannie i z niegasnącą energią. 
Więcej o pracach dzieciaków po wernisażu i wkrótce ukarzę się również film na temat naszych lipnickich schodów reżyserii naszego Adama. 
...tak tu pogodnie i miło... mam nadzieję, że warsztaty w Macondo będą mieć w sobie tę iskrę, która tutaj wszystkim nam daje dużo radości. 
No nic, już wystarczy, bo zaraz się rozczulam nad tą naszą kochaną Lipnicą! Trzymajcie kciuki za wernisaż! 
(wszyscy siedzą właśnie na schodach i tworzą Jazz Jakiego Jeszcze Nigdy Nie Było...)
Lena

Jest pochmurno, co chwilę pada deszcz, w Macondo zagipsowane ściany wyglądają fantastycznie, aż żal malować, ale podobno to będzie niedobre tło do przedmiotów. Musiałam stamtąd wyjść, bo przeraził mnie bezmiar prac do wykonania i kosztów. Szukałam Wczoraj w nocy krzeseł wiklinowych w Internecie i znalazłam w Świdniku, chyba te i tanie, ale czy na pewno te? To męczące ta zabawa w wirtualny świat. Jestem teraz sama na dwóch domach , z samymi zwierzętami ( psy, koty, żaby i ślimaki) i to jest trochę dziwne, ale nie jest to samotność. Nie mogę się tak wyciszyć. Nawet jak nic nie robię to się śpieszę, załatwiam, notuje.
Spotkałam się z moim przyjacielem Pawłem , pokazałam mu Macondo i mu się podobało i obiecał, że będzie miał u nas wystawę, więc powoli układa się nasz repertuar artystyczny... Trzeba by się tylko skupić. Wracałam do domu w deszczu, w burzy i zmokłam bez żalu i bez zachwytu. Dzisiaj jestem w domu, kopię mój opuszczony ogródek, pies Fiodor dręczy mnie piłeczką, a ja mam pewność, że powinnam robić tysiące innych rzeczy w tym samym czasie... Prosta droga do szaleństwa?
Julia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz