Od
niedawna dopiero zdjęły żałobę po babce, noszoną z nieugiętym rygorem
przez trzy lata, a ich kolorowe sukienki jak gdyby wyznaczyły im nowe
miejsce w świecie. Rebeka, wbrew temu, czego można było oczekiwać, była
ładniejsza. Miała przezroczystą cerę, ogromne, spokojne oczy i ręce
czarodziejki, które jakby niewidzialnymi nićmi wypracowywały osnowę
haftu. Młodszej Amarancie brakowało trochę wdzięku, miała za to dużo
wrodzonej dystynkcji i jakąś wewnętrzną powściągliwość odziedziczoną po
zmarłej babce. Przy nich Arcadio, choć już ujawniało się jego
podobieństwo fizyczne do ojca, był jeszcze dzieckiem. Uczył się sztuki
złotniczej od Aureliana, który prócz tego nauczył go czytać i pisać.
Urszula nagle uświadomiła sobie, że dom zapełnił się ludźmi, że jej
dzieci dorosły do małżeństwa i wkrótce będą miały własne dzieci, a wtedy
rodzina może rozproszyć się z braku miejsca. Wydobyła więc ze skrzynki
pieniądze zgromadzone podczas długich lat ciężkiej pracy, przyjęła
jeszcze więcej zamówień od klientów i przystąpiła do rozbudowy domu.
Gabriel Garcia Marquez "Sto lat samotności"
Macondo,
Macondo... daje ciągle wiele radości, niespodzianek, nadziei. Apetyt
rośnie nawet w chwilach zwątpienia i zmęczenia. Kawiarnia, galeria,
miejsce spotkań, jarmark cudów. Wiele jeszcze nazw a to jest po prostu
Macondo, nasze Macondo. Czasami mówi się, że każdy z nas powinien
znaleźć swoje miejsce na świecie. Ale można je stworzyć samemu! Nasze
miejsce na świecie jest podobne do mnie i do Leny i co najważniejsze
jest dla innych, jest jak nieustające zaproszenie do spotkania przy
kawie, herbacie, zakupu prezentu. Jest jak teatr - nie istnieje bez gości,
więc jak Urszula musimy ciągle coś w Macondo zmieniać, tworzyć,
organizować. I to jest wyzwanie! Niedługo będą nowe foteliki i mam
nadzieję, że nikt nie będzie już wtedy od nas chciał wychodzić. W oknie
pojawił się wspaniały ptak Joanny, naszej przyjaciółki z Kanady.
Minęły nasze cudne urodziny, a już wydarzył się koncert "Byle nie o miłości" Agaty Borowieckiej, która nas bardzo rozczuliła swoimi piosenkami (na bis śpiewaliśmy już razem)...
...i spotkanie z podróżnikiem, tym razem wraz z Teresą Łabaziewicz, jej mężem i synkiem byliśmy w Peru.
Czy to jest nasza codzienność, nie, to są nasze nieustające święta. I to jest w Macondo najpiękniejsze... Tylko brakuje czasu, czasu, którego nie ma ciągle brakuje, na przykład na napisanie bloga, dlatego wstałam o 5.30, upiekłam szarlotkę i piszę nowego posta. Ale czy zdążę? Nie ma pewności... Pozdrawiam i czekam w Macondo, w którym w piątek będą nietoperze. Jest cudnie, prawda?
Minęły nasze cudne urodziny, a już wydarzył się koncert "Byle nie o miłości" Agaty Borowieckiej, która nas bardzo rozczuliła swoimi piosenkami (na bis śpiewaliśmy już razem)...
...i spotkanie z podróżnikiem, tym razem wraz z Teresą Łabaziewicz, jej mężem i synkiem byliśmy w Peru.
Czy to jest nasza codzienność, nie, to są nasze nieustające święta. I to jest w Macondo najpiękniejsze... Tylko brakuje czasu, czasu, którego nie ma ciągle brakuje, na przykład na napisanie bloga, dlatego wstałam o 5.30, upiekłam szarlotkę i piszę nowego posta. Ale czy zdążę? Nie ma pewności... Pozdrawiam i czekam w Macondo, w którym w piątek będą nietoperze. Jest cudnie, prawda?
Julia
Urodziny, urodziny, urodziny!
Czuję, że wraz z naszymi pierwszymi urodzinami dostałyśmy w prezencie nową energię. Na przekór zimie i szarej nostalgii jesteśmy przepełnione irracjonalną radością i śmiejemy się ze wszystkiego.
Urodziny były długie i krótkie jednocześnie. Jazzowe szaleństwo wypełniło Macondo tłumem gości, którzy siedzieli nawet w naszym sklepie bacznie obserwowani przez nasze liczne koty, anioły i sowy. Nie zdążyliśmy nawet odetchnąć jak już trzeba było zaczynać wernisaż Mariusza, który zapomniał zabrać ze sobą tytułów swoich prac i więc wymyślaliśmy nowe od czego ściany pokryły się kolorowymi karteczkami. Na tort nie trzeba było długo czekać i jak tylko pojawił się tort (wspaniały!). Udekorowałyśmy go świeczkami, rozdałyśmy konfetti i szampana i wraz z życzeniem zdmuchnęłyśmy małe, ogniki tańczące nad naszym bezowym tortem. W tym samym momencie nad naszymi głowami wystrzelił kolorowy deszcz konfetti, który zawirował i powpadał do kieliszków pełnych musującego trunku. My za to obsypałyśmy naszych przyjaciół, pracowników i rodzinę podziękowaniami i oto nadszedł moment świętowania! A bawiliśmy się długo i hucznie. Uwielbiam takie "macondo-off" wieczory w gronie wtajemniczonych. To kolejne oblicze naszego miejsca...
W ramach Jazztopadu zagrali u nas Piotr Damasiewicz na trąbce...
Korhan Futaci na saksofonie i flecie...
oraz Korhan Argüden na perkusji!
fot. Krzysztof Kowalski
Ale, ale! Trzeba kiedyś wrócić do rzeczywistości... na szczęście codzienność jest tym ciekawsza im więcej się u nas dzieje! Nie będziemy więc próżnować i ruszamy pełną parą z grudniowymi szaleństwami!
Zaczynamy nietoperzowym maniactwem z Łukaszem Iwaniukiem! To wyjątkowy człowiek cały ulepiony z różnych pasji!
A w niedzielę 7 grudnia cały dzień z warsztatami! O 12.00 dla dzieci, a o 16.00 dla wszystkich!
12.00
WARSZTATY DLA DZIECI„Mikołajkowe ozdoby choinkowe”
Warsztaty plastyczne dla dzieci
w wieku 4-7lat, na których wykonamy
samodzielnie ozdoby choinkowe.
Będziemy malować Mikołaja, a także
tworzyć ekologiczne bombki na
choinkę z orzechów i szyszek.
Warsztaty prowadzi
Ewa Małkiewicz.
Warsztaty potrwają godzinę
Obowiązują zapisy!
Koszt 10 zł
16.00
WARSZTATY FLORYSTYCZNE
„świąteczny czar”
Na warsztatach powstaną urokliwe,
pełne naturalnych i pachnących dodatków
kompozycje bożonarodzeniowe. Wśród
nich znajdą się m. in. anyż, cynamon,
suszone plastry cytrusów, szyszki,
kora brzozy i zielone gałązki.
Warsztaty prowadzi Ola Niemiec.
Czas trwania 1,5 godziny
Obowiązują zapisy
Koszt 20 zł
To będzie przesycona świątecznym nastrojem niedziela!
Do zobaczenia!
Lena