styczeń w Macondo

styczeń w Macondo

czwartek, 6 listopada 2014

Listopadowo!!

Dziewczyna podziękowała mu w milczeniu. Plecy jej były jak jedna rana, skóra niemal przyrośnięta do żeber i oddech przerywany niezmiernym wyczerpaniem. Dwa lata temu, bardzo daleko stąd, zasnęła którejś nocy nie zgasiwszy świecy i obudziła się otoczona płomieniami. Dom, gdzie mieszkała razem ze swoją babką, zamienił się w stertę popiołu. Od tego czasu babka jeździła z nią od wsi do wsi sprzedając ją mężczyznom za dwadzieścia centavos, aby pokryć stratę spalonego domu. Według obliczeń dziewczyny rakowate jeszcze około dziesięciu lat, licząc po siedem-dziesięciu mężczyzn co noc, bo musiała także pokrywać wydatki podróży, wyżywienie dla nich obu i płacić pensję indiańskim tragarzom, którzy nosili fotel. Kiedy matrona zastukała po raz drugi do drzwi, Aureliano oszołomiony i bliski płaczu wyszedł z pokoju nie dokonawszy niczego. Tej nocy nie mógł spać, rozmyślając o dziewczynie z pożądaniem pomieszanym z litością. Czuł jakąś nieodpartą potrzebę kochania jej i otoczenia opieką. Rankiem, osłabiony bezsennością i trawiony gorączką, postanowił spokojnie, że się z nią ożeni, żeby uwolnić ją od despotyzmu babki i co noc cieszyć się tą satysfakcją, którą ona dawała siedemdziesięciu mężczyznom. Ale gdy zjawił się w sklepiku Catarina o dziesiątej rano, dziewczyna już odjechała. 
Gabriel Garcia Marquez, "Sto lat samotności"

Minął zaledwie ponad tydzień, a ja mam wrażenie, że przeżyłam miesiąc. 
Opowiadać powinnam zacząć od spotkania z Profesorem Michałem Jędrzejewskim, które wszystkim (tak jak podejrzewałam) otworzyło perspektywę zupełnie nowego myślenia o świecie i pozwoliło złapać dystans do siebie i wszystkiego co nas spotyka. 





 fot. Krzysztof Kowalski

Po spotkaniu trudno było mi nazwać to co powywracało mi się w głowie i na ten mój brak słownictwa mój kolega żegnając się ze mną powiedział: "tak! Podejrzewałem, że czegoś mi brakuje i to właśnie to! Nie miałem żadnego dystansu i brałem wszystko na poważnie! A to tak nie można! Trzeba nauczyć się patrzeć z daleka i z przymrużeniem oka! To spotkanie zmieniło moje życie, poczułem wolność, jakbym znowu nauczył się swobodnie oddychać! Wiesz co teraz zrobię? Pójdę na piechotę do domu i będę szedł przez most i zupełnie nie będę o niczym myśleć!" 
Nie wiem czy nasze spotkania maniaków idą w dobrą stronę, bo jak będziemy tak raz, dwa razy w miesiącu przeżywać tak głębokie katharsis to skończy się uzależnieniem! 

Po spotkaniu sensybilistycznym przyszedł czas na sobotnie bajkowanie z dzieciakami. Kontury Kultury w postaci Elwiry Szwedo-Mazurkiewicz zaczarowały dzieciaki, które w sporych ilościach rozsiadły się na (prawie że latającym) macondowym dywanie i przez prawie godzinę słuchały, śmiały się i bawiły razem z Elwirą. 


 A na koniec października zadumaliśmy się jazzowo z Agatą Borowiecką i Michałem Sękowskim. 



 fot. Agnieszka Michalak

I tu los zrobił mi niespodziankę, która dała mi nową energię, bo otóż zupełnie wbrew moim oczekiwaniom i napadom podłych nastrojów nasze małe Macondo całkowicie wypełniło się gośćmi, którzy zajęli wszystkie możliwe miejsca jakie sobie u nas można wymyślić! I do tego jeszcze Agata i Michał dali wspaniały muzyczny popis, który tak jak zapowiadali ukoił nas, otulił i rozmarzył. Oczywiście nie wypuściliśmy ich  tak łatwo i musieli zagrać nam jeszcze dwa bisy! 
A ja, jak to ja, wzruszyłam się może przesadnie, ale szczerze i wydzwoniłam mamę, która ciężko pracuje nad spektaklem w Radomiu i rozpłakałam się jej przez telefon, bo to była przecież rocznica naszego Małego Otwarcia i kto by się spodziewał, że dostaniemy taki wyśmienity prezent z tej okazji! 
Więc jeśli będziecie chcieli zrobić nam prezent na nasze listopadowe, pierwsze urodziny to po prostu przyjdźcie!

Lena

Jutro premiera, napięcie trudne do opisania, niepokój pomieszany z euforią, mnóstwo pomysłów, brak czasu, lęk i odwaga. No i niemożliwa odpowiedź na pytanie - jak jest? Trzeba poczekać do jutra, do spotkania z widownią - mówiąc krótko duży stres. Ale zaraz potem wracam do domu, do Macondo, przerwać samotność Leny i być na naszych listopadowych wydarzeniach. 

A będzie muzycznie - 15 listopada na koncercie Mateusza Leśnego i Przemka Szajwaja. Zaraz następnego dnia nasze kolejne warsztaty, ale tym razem z szydełkowania z Michaliną Adamską, 20-tego kolejni Maniacy, tym razem Czarny kawowy Deszcz i zbliżamy się do najważniejszego dnia - 22  listopada! Czas, który jak wiemy nie istnieje lub jest fikcją odmierza pozornie nasze życie i dzieli na jakiejś kawałki, to jednak daje miłe okazje do świętowania. A jeszcze jak dodamy do tego, że zgodnie z teorią kopernikańską, każdy z nas jest centrum wszechświata (hurrra!) a wszechświat godnie to znosi, bo to też dotyczy wszelkich istot i rzeczy (np. psa Fiodorka) skoro On jest bezmiarem nieskończonym, to jest zupełnie przyjemnie. A więc PIERWSZE URODZINY MACONDO!!!! Będzie koncert, wernisaż, tort i wszyscy nasi przyjaciele czyli Wy, moi Kochani! A potem już w kolejnym roku naszej działalności koncert Agaty Borowieckiej "Byle nie o miłości" i Spotkania z podróżnikiem, tym razem będziemy w Peru. Wraca codzienność ale jakże fantastyczna i magiczna! I można jednak nawet w listopadzie żyć kolorowo.
Julia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz