styczeń w Macondo

styczeń w Macondo

wtorek, 21 października 2014

W czwartek spotykamy się z profesorem Michałem Jędrzejewskim!

Przed Aurelianem sześćdziesięciu trzech mężczyzn przeszło już dziś przez ten pokój. Powietrze, przesiąknięte wyziewami i potem, zaczynało się zmieniać w jakąś błotną zawiesinę. Dziewczyna zdjęła przepocone prześcieradło i poprosiła Aureliana, by wziął je za drugi koniec. Ciężkie było jak brezent. Wyżymali je, aż odzyskało normalną wagę. Odwrócili na drugą stronę matę, także przepoconą na wskroś. Aureliano pragnął, by to zajęcie nigdy się nie skończyło. Znał teoretycznie technikę miłości, ale nie mógł utrzymać się na nogach, kolana się pod nim uginały, całe ciało pokryło się gęsią skórką. Kiedy dziewczyna skończyła słać łóżko i powiedziała mu, żeby się rozebrał, Aureliano znalazł zadziwiającą wymówkę: „Kazali mi wejść, wrzucić dwadzieścia centavos do skarbonki i nie siedzieć zbyt długo". Dziewczyna pojęła jego opory. „Jeżeli wrzucisz następną dwudziestkę przy wyjściu, możesz zostać dłużej" - powiedziała łagodnie. Aureliano rozebrał się dręczony wstydem, nie mogąc pozbyć się myśli, że jego nagość nie wytrzymuje porównania z nagością brata. Pomimo wysiłków dziewczyny czuł się coraz bardziej obojętny i straszliwie samotny. „Wrzucę następne dwadzieścia centavos" - powiedział zgnębionym głosem.
"Sto lat samotności", Gabriel Garcia Marquez

Jesiennie! Siedzę, a właściwie półleżę, pod pomarańczowym kocem, w pomarańczowym swetrze i jem z pomarańczowej miski jesienne śniadanie z miodem i malinami. Zza okna spogląda na mnie nasz bluszcz trójklapowy, który też chciałby być pomarańczowy, więc eksperymentuje z żółcią i czerwienią, ale nic mu z tego nie wychodzi.
Macondo w przeciwieństwie do naszego bluszczu, poradziło sobie z jesiennymi kolorami w bardzo prosty sposób - zaprosiło Olę Niemiec żeby zrobiła nam warsztaty florystyczne. W niedzielę odbyło się więc u nas bardzo pogodne, ale jednak szaleństwo dyniowe. Uwielbiam te dyniowe kolory! I te kształty małych dyń - to są prawdziwe małe, warzywne wariatki! Bo jak można mieć 6 takich dziwnych ręko-rogów? Grunt, że Ola pokazała nam jak zrobić z nich świeczniki, chociaż jest to zadanie dla ludzi o mocnych rękach, bo nie łatwo poskromić takie opętane dynie. Duże dynie też nie są takie łatwe do ujarzmienia i trudno było patrzeć (szczególnie Krzysiowi) jak wszystkie wymachujemy nożami. Najbardziej kreatywną uczestniczką warsztatów była pewna młoda dama o imieniu Amelka, która na swoim dyniowym stroiku umieściła grzyba i ptaka o oczach z miechunki.  Przy okazji przyklejania oczu z miechunki, Ola opowiedziała nam jak to właśnie kilka dni temu skoczyła ze spadochronu! I że tak leciała i że wszystko było idealnie i że było jej tak błogo i że wszystko jej się podobało! Słuchałyśmy jej zauroczone i jak tak opowiadała o tym spadaniu to wszystkie trochę uniosłyśmy się nad ziemię razem z dyniami i też było nam błogo i wszystko nam się podobało...










fot. Krzysztof Kowalski


Przed warsztatami, mieliśmy na Nadodrzu grę miejską "Kot Nadodrza" i na naszej antresoli zamieszkała na kilka godzin Julia, a przed Macondo na graczy czekał Koteo... Jednym słowem przez nasze malutkie Macondo przetoczyło się z 200 osób... Na szczęście są jeszcze przyjaciele i tym razem życie uratowała mi Zuza, która na mój rozpaczliwy telefon wsiadła na rower i w ciągu kwadransa była na miejscu spokojna i uśmiechnięta! Dziękuję! 

Ruszamy zatem w przedostatni październikowy tydzień, w którym odbędzie się wydarzenie bez precedensu! Otóż w czwartek 23 października kolejne spotkanie z cyklu Maniacy i tym razem odwiedzi nas profesor Michał Jędrzejewski scenograf, grafik i performer, maniak Sensybilizmu!


Spotkania będzie połączone z wernisażem prac profesora Michała Jędrzejewskiego pod tytułem "6+4*".

*sześć pionów i cztery poziomy

Spotkanie poprowadzi Alina Urbaniak i tym razem bez żadnych wymówek obecność OBOWIĄZKOWA! Po prostu Profesor Jędrzejewski jest tak wyjątkową osobą, o tak unikatowym charakterze, że słuchając go nawet godzinami ciągle pozostajemy nienasyceni i głodni słuchania dalej. 



Tak więc widzimy się w czwartek o 18.00! Już nie mogę się doczekać...
Lena



A ja jestem daleko - blisko, pracuję w Radomiu nad "Pierwszą młodością", a w teatrze trwa jednocześnie Festiwal Gombrowiczowski. Wspaniałe międzynarodowe zamieszanie, wielu przyjaciół spotkanych przy okazji, niezwykłe spektakle, które udało mi się zobaczyć: "Przenikanie" Waldka Śmigasiewicza, "Operetka" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego i "Dowód na istnienie drugiego" Macieja Wojtyszki. Niestety, więcej nie mogę zobaczyć, bo w tym samym czasie mam próby. No i cudowna Rita Gombrowicz, spotkanie z którą zawsze mnie wzrusza... Ale oczywiście tęsknię za Macondo, które teraz w całości jest pod opieką i na głowie Leny i choć wiem, że jest dzielna i sobie poradzi, to i tak trochę się denerwuję i wydzwaniam bez przerwy, czym denerwuję z kolei Lenę. I tak w kółko i przyszedł chłód, jesień nieletnia i ciemności wieczorne, ale po takim wspaniałym październiku wcale mnie to nie zasmuca, bo tyle było letniej radości, że czuję się jakbym dostała ogromny słoneczny i ciepły prezent, tak za nic, za to że jestem, że jesteśmy.  Po czwartku i uczcie z profesorem Jędrzejewskim (gdzie będziecie wszyscy oczywiście) zapraszamy dużych i małych na sobotnie czytanie bajek. A czytamy dzieciom bajki razem z Konturami Kultury, z którymi coraz więcej robimy razem, co jest fantastyczne i bardzo nas cieszy. A więc spotkamy się  też w sobotę o 12.00 i będzie pogodnie, magicznie i bajkowo i jesienny chłód nic nam nie zrobi! 
Julia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz