Przez kilka dni Jose Arcadio nie śmiał wyjrzeć z domu. Wystarczyło, że usłyszał w kuchni hałaśliwy śmiech Pilar, a już uciekał do laboratorium, gdzie za przyzwoleniem Urszuli odżyły alchemiczne aparaty. Jose Arcadio Buendia radośnie powitał zbłąkanego syna i wprowadził go w tajniki swych wreszcie rozpoczętych poszukiwań kamienia filozoficznego. Pewnego popołudnia chłopcy wpadli w zachwyt na widok latającego dywanu, który przemknął na poziomie okna laboratorium, niosąc w powietrzu sterującego nim Cygana i kilkoro dzieci ze wsi, które wesoło machały do nich rękami. Jose Arcadio Buendia ani spojrzał na to. „Niech się bawią, nie zwracajcie na nich uwagi - powiedział. - My będziemy lepiej latać od nich za pomocą środków bardziej naukowych niż ta nędzna kapa na łóżko". Mimo udawanego zainteresowania Jose Arcadio nigdy nie zrozumiał właściwości „jaja filozoficznego", które wydawało mu się po prostu źle zrobioną butelką. Nie potrafił uciec od swej troski. Stracił apetyt i sen, wpadł w zły humor, tak samo jak jego ojciec w obliczu klęski któregoś ze swych przedsięwzięć. Tak bardzo się zmienił, że sam Josę Arcadio Buendia zwolnił go z obowiązku pracy w laboratorium, uważając, że zanadto sobie bierze alchemię do serca. Aureliano oczywiście zrozumiał, że przygnębienia brata nie należy tłumaczyć poszukiwaniem kamienia filozoficznego, ale nie zdołał wyciągnąć z niego żadnych zwierzeń. Niegdyś otwarty i chętnie dzielący się wrażeniami, teraz stał się skryty i nieprzystępny. Spragniony samotności, pełen gwałtownej urazy do świata, pewnej nocy jak zwykle wyszedł z domu, zamiast jednak pójść do Pilar, wmieszał się w tłum oglądający Cyganów. Najpierw włóczył się pośród najrozmaitszych cudów jarmarcznych, ale żaden go nie zaciekawił, aż wreszcie zwrócił uwagę na coś, co nie należało do programu: młodziutką Cygankę, prawie dziecko, obwieszoną sznurami szklanych paciorków. Była to najpiękniejsza kobieta, jaką Jose Arcadio widział w swoim życiu. Stała w gromadzie podziwiającej udramatyzowaną wersję smętnej opowieści o człowieku zmienionym w żmiję za nieposłuszeństwo rodzicom.
"Sto lat samotności" Gabriel Garcia Marquez
Bal nad balami... taka była piosenka. Sukces czy klęska?! Było fantastycznie, choć kameralnie, ale może dlatego mogłyśmy się wytańczyć, bez stresu i z radością. Odkryłam przy tej okazji nowe oblicze Macondo - to wspaniałe miejsce na tańce, zabawę, jest tam jakaś radość i dobra energia. Przyszli: Iwona, Tomek, Bożena, Zuzia, Wojtek, Krzysiu, Amadeusz, Andzia i cały zespół People of the Haze, no i byłyśmy my!
A zaraz za rajskimi ptakami przyleciały skowronki i śpiewały nad polami wokół naszej Grabowej, co oznacza, jak mówi dr Kruszewicz, WIOSNĘ! Wywołałyśmy ją i zakwitły bazie i jest słońce.
A więc z wiosennym pozdrowieniem widzimy się na wernisażu Damiana w piątek, który opowie nam o tym jak to jest zaczynać drogę scenografa:
a 8 marca jesteśmy w Afryce wśród pięknych ludzi na wybrzeżu uśmiechu. Będzie pięknie.
No to do zobaczenia, a teraz muszę już iść, został mi kwadrans...
Julia
Na wstępie - Magda, przypominam, że musisz już wychodzić!! - przepraszam, ale obiecałam to pierwsze zdanie mojej Magdzie, która ostatnio opowiedziała, że zamiast wychodzić z domu zatrzymała się na czytaniu naszego bloga i nie mogła się oderwać...
Pomimo słabej frekwencji nasz kostiumowy bal karnawałowy był naprawdę udany! Były szalone tańce, egzotyczne przebrania, konkurencje olimpijskie w odbijaniu balona (potem dwóch, potem trzech, potem czterech...!),
wydmuchiwanie piórka jak najwyżej, sesja fotograficzna, poważne dyskusje, lekcja walca, lekcja tańca w parach "w ogóle", szampan, Rajska Loteria, nasz mistrzowski poncz... i tylko jedna wolna piosenka!
wydmuchiwanie piórka jak najwyżej, sesja fotograficzna, poważne dyskusje, lekcja walca, lekcja tańca w parach "w ogóle", szampan, Rajska Loteria, nasz mistrzowski poncz... i tylko jedna wolna piosenka!
Po balu i sobotnim kawiarnianym tłumie i przemiłych odwiedzinach Groszka i Marty (dziewczyny testowały nasz gruszkowy jabłecznik na ciepło z lodami i są zachwycone!) całą niedzielę można było poświęcić na sprzątanie - nasz dom błagał o to na kolanach!
...mnie trochę poniosło i od sprzątania przeszłam do przemeblowania... nie wiem czy nowy układ jest tym wymarzonym, tym bardziej, że mama zamiast aprobować robi dziwne miny...
Poukładałyśmy w domu i od razu poukładało nam się w głowach i dopięłyśmy marcowe wydarzenia!
Marzec w Macondo będzie więc wyglądać tak:
8 marca 15.00 - Spotkanie z Podróżnikiem "Uśmiechnięta kraina" - Maria Zamelska wykładowczyni turystyki z Poznania, która zwiedziła już prawie cały świat, opowie o swojej podróży do Gambii i Sudanu
15 marca 18.00 - wernisaż wystawy "Znaki szczególne" piątki artystów Krzysztofa Grudzińskiego, Tihany Grzanic, Anety Hąc, Mariny Lewandowskiej oraz Marii Pajek.
Wystawa "Znaki szczególne" przedstawia pięć indywidualnych spojrzeń, czy też oznaczeń. Krzysztof Grudziński prowadzi swoje obrazy do syntezy, uproszczenia, bawiąc się z odbiorcą poprzez skojarzeniowe zagadki. Tihana Grzanic ogranicza swoją kreskę do precyzyjnie pozostawianych na papierze śladów, które poprzez nawarstwianie się budują obszerną, rozproszoną konstelację. Aneta Hąc natomiast zamiast nanosić ślady, wycina z obrazów obecności, po których pozostają puste, poruszone przestrzenie. Marina Lewandowska z kolei uporczywie pokrywa kolejne strony swoich szkicowników, powtarzając jak mantrę te same figury, które zdają się przekornie wymykać się narzuconym im kształtom. Maria Pajek łączy w swoich obrazach piękno i ból. Jej wielkoformatowe przedstawienia siniaków przez swoją skalę gubią pierwotne znaczenie i przeobrażają się w zachwycające galaktyki.
Artyści w bardzo precyzyjny, subtelny, lecz silnie pozostający w pamięci sposób, opowiadają nam o rzeczywistości, która wymyka się obrazowaniu i poprzez swoje Znaki szczególne zmienia znaczenie, formę lub pozostawia pustkę.
21 marca, cały dzień - "Ptasie radio" pierwszego dnia wiosny w Macondo będzie można przez cały dzień słuchać śpiewu ptaków
29 marca 15.00 - Warsztaty florystyczne "Wiosenno-wielkanocny ogródek"
Podczas warsztatów pod okiem doświadczonej florystyki uczestnicy będą mieli okazję zaaranżować nietypowy wiosenno-wielkanocny ogródek. W niektórych skorupkach jaj umieszczonych w wytłoczkach zostaną odpowiednio zasadzone rośliny cebulkowe, pozostałe zostaną wypełnione mchem. Całość dodatkowo zostanie ozdobiona kolorowymi jajeczkami. Kompozycja z pewnością rozweseli każde wnętrze, a dodatkowo doda mu świątecznego charakteru.
Czas trwania 1-1,5 godziny
Koszt 20 zł
Obowiązują zapisy na maila parasolki@gmail.com lub pod numerem telefonu 530088304
Uff... dużo tego! Będzie się działo!!!
Na koniec chciałabym wspomnieć o bardzo ciekawej rzeczy. Otóż powstał nowy program Erasmus + kierowany właściwie do wszystkich! http://erasmusplus.org.pl
Mnie najbardziej (póki co) zainteresował europejski wolontariat i wczoraj wieczorem wędrowałam palcem po mapie, zwiedzając kolejne miejsca, do których mogłabym pojechać. Dowiedziałam się o tym od naszego Huberta, o którym ostatnio pisałam i który dzięki wolontariatowi wyjechał o północy na rok na Litwę. Mam nadzieję, że mi też się uda, choć na razie od nadmiaru możliwości kręci mi się w głowie...
Lena
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz