W tym czasie Melquiades zaczął się starzeć ze zdumiewającą szybkością. Z początku gdy tu przyjeżdżał, wydawało się, że jest w tym samym wieku co Jose Arcadio Buendia. Ale podczas gdy ten ostatni zachowywał wciąż swoją niepospolitą siłę, która pozwalała mu obalić konia chwytem za uszy, Cygana jakby toczyła jakaś uporczywa choroba. W rzeczywistości był to rezultat wielu osobliwych chorób nabytych w niezliczonych podróżach dookoła świata. Tak jak to sam opowiadał Josemu Arcadiowi Buendii pomagając mu urządzić laboratorium, śmierć szła za nim zawsze jak pies, obwąchiwała mu spodnie, ale nie decydowała się skoczyć do gardła. Wymknął się wszystkim plagom i kataklizmom, jakie nawiedzały rodzaj ludzki. Przeżył pelagrę w Persji, szkorbut na Półwyspie Malajskim, trąd w Aleksandrii, beri-beri w Japonii, dżumę na Madagaskarze, trzęsienie ziemi na Sycylii i olbrzymią katastrofę okrętową w Cieśninie Magellana.
Sto lat samotności Gabriel Garcia Marquez
Dziś był dzień tapetowy! Koło południa porwałam Groszka i pojechałyśmy w strasznie odległe strony Wrocławia na poszukiwanie tapety i kafli do naszej macondowej łazienki. Najpierw po wyczerpującej podróży postanowiłyśmy zjeść obiad, by mieć więcej energii i trafiłyśmy do o mało co kubańskiej knajpy z wiatrakami i trzcinowymi zasłonami. Tam obliczyłyśmy ile potrzeba nam czego i gotowe do podjęcia wyzwania ruszyłyśmy na podbój tapet! Groszek wynalazła genialny sklep, w którym od nieskończonych ilości wzorów kręciło nam się w głowie. Na szczęście (choć Groszkowa cierpi do teraz) nasz wybór ograniczyły fundusze, ale nie poskromiły apetytu na szaleństwo. Po trudnych dyskusjach i konsultacjach telefonicznych z centralą siedzącą w tym czasie w Manufakturze w składzie mama i Ami, podjęłyśmy decyzję - będziemy mieć tapetę w cudowronki!
nasze cudowronki w katalogu
Groszkowa nie do końca zgadza się z naszym wyborem, ale z pełnym profesjonalizmem ćwiczy się
w wyrozumiałości dla kapryśnych klientów:)
A tu ja pokazuję domownikom naszą tapetę!
...i tak to dziwnie się dzieje, że ja pierwszy raz spotkałam się z cudowronkami czyli jednym z gatunków rajskich ptaków na samym początku mojej ornitologicznej przygody. Kiedy tylko usłyszałam, że istnieje coś takiego jak rajskie ptaki (czy ktoś naprawdę je widział??) zaczęłam szukać ich w internecie i trafiłam na taki oto filmik: http://www.youtube.com/watch?v=nS1tEnfkk6M i już nic nie było takie jak wcześniej! W pierwszym momencie nie mogłam uwierzyć, że to co widzę nie jest animacją, a prawdziwym ptakiem. No i proszę! Nagle dziś trafiamy na tapetę z rajskimi ptakami! Do tego wszystkiego Pani, która nas obsługiwała powiedziała, że nasza tapeta jest masowo skupywana przez pewien teatr, ponieważ w spektaklu tam granym cudowronkowa tapeta jest zrywana przez jedną z aktorek...
Po tapecie wybrałyśmy kafle (co wymagało nie lada wytrwałości, ale na szczęście dostałyśmy od jednego ze sprzedawców po długopisie - nie będę ukrywać, że Groszek dostała lepszy - co znacznie podniosło nas na duchu) i zupełnie wyczerpane poszukiwaniami pojechałyśmy zjeść lody razem z centralą w Manufakturze.
...podoba mi się kończenie opowieści na jedzeniu lodów - musimy tak robić częściej!
Lena
Lody były takie sobie, a poza tym to są te lody, które brudzą bluzki przy ostatnim liźnięciu, jakby za karę za grzech łakomstwa. Z pewną przyjemnością spędziłam dzień w Manufakturze (to ta galeria na Ostrowiu Tumskim stworzona przez moją siostrę - polecam!), spokojnie, gorąco, przyszła wspaniała Paulina, z cudownym namalowanym przez siebie elefantem i deseczkami na rower reklamowy, zresztą też od niej, potem byli klienci z Hiszpanii, Hiszpanka kupiła sporo różnej biżuterii, ale najładniejsze perły dla mamy, potem, albo wcześniej, byli Czesi, którzy kupili sobie dzwonek i pachnącą lawendą truskawkę, następnie była para spod Oxfordu i oni kupili sobie dużo ładnych rzeczy, a Damian w tym czasie odnowił ławeczkę na groszkową zieleń. Było miło i bardzo międzynarodowo, taki teraz jest nasz Wrocław. Nie było czasu na lęki, obawy, smutki... Choć miałam rano taką gonitwę myśli, że myliły mi się najprostsze czynności i przedmioty i kiedy miałam się śpieszyć to zwalniałam... A wstaję codziennie o 6 rano i mam wrażenie, że już nie zdążyłam. Wczoraj wieczorem obejrzeliśmy świetny dokument "Oburzeni", gdzie
przerażona afrykańska emigrantka powtarzała sobie :"Dam radę! Dam radę!". I ja też to mówiłam rano. Więc nie ma krzeseł, ale jest tapeta w rajskie ptaki i po to chyba warto walczyć o Macondo!
Julia
Nie zgadzam się! Lody były boskie - warte nawet szorowania bluzki!
Lena
wcale nie jestem zdziwona, ze tapeta jest pokrecona, kolorowa i w ptaki, bym byla zdziwiona, gdyby byla inna ;-)
OdpowiedzUsuńJulio i Leno - WSPANIAŁE JESTEŚCIE !
OdpowiedzUsuń