styczeń w Macondo

styczeń w Macondo

sobota, 12 lipca 2014

Macondowe lato pełne smaków i kwiatów!

Indianin Cataure uciekł z domu jeszcze tej samej nocy. Jego siostra została z fatalistycznym przekonaniem, że ta zabójcza choroba tak czy inaczej będzie ją ścigać wszędzie, aż po krańce ziemi. Nikt nie pojmował grozy Visitación. „Jeżeli nie będziemy spać, tym lepiej - mówił wesoło Jose Arcadio Buendia. - Tym więcej będziemy korzystali z życia". Ale Indianka wytłumaczyła im, że najstraszniejsze w tej chorobie jest nie to, że nie można zasnąć, bo ciało nie odczuwa zmęczenia, lecz nieodwracalny postęp innego, gorszego symptomu - utraty pamięci. Tłumaczyła, że kiedy chory przyzwyczaja się do stanu bezsenności, zaczynają zacierać się w jego umyśle wspomnienia dzieciństwa, potem nazwy i pojęcia przedmiotów, a w końcu tożsamość osób, a nawet świadomość własnego istnienia, aż do pewnego rodzaju obłędu i negacji przeszłości. Jose Arcadio Buendia, śmiejąc się do łez, uważał to wszystko za imaginacyjną dolegliwość wymyśloną przez zabobonnych Indian.  Ale Urszula na wszelki wypadek odseparowała Rebekę od innych dzieci. Po kilku tygodniach, kiedy przerażenie Visitación zdawało się uspokajać, Jose Arcadio Buendia pewnej nocy zaczął przewracać się z boku na bok w łóżku nie mogąc zasnąć. Urszula, która również nie spała, zapytała, co mu jest, a on odpowiedział: „Znów mi nie schodzi z myśli Prudencio Aguilar". Nie spali ani minuty, ale następnego dnia czuli się tak wypoczęci, że zapomnieli o ciężkiej nocy. Podczas obiadu Aureliano zdumiony oświadczył, że czuje się świetnie, pomimo że przez całą noc pracował w laboratorium pozłacając broszkę, którą miał zamiar podarować Urszuli w dzień jej urodzin. Zaniepokoili się dopiero na trzeci dzień, kiedy w porze, o której zwykle szli spać, okazało się, że nie mają na to żadnej ochoty, chociaż nie spali od przeszło pięćdziesięciu godzin.
- Dzieci też nie śpią - stwierdziła Indianka ze swym poczuciem fatalizmu. - Jak już zaraza wejdzie do domu, nikt się od niej nie uchroni.
Istotnie, padli ofiarą zarazy. Urszula, która znała od swej matki lecznicze właściwości ziół, przygotowała wywar z tojadu i zmusiła wszystkich do wypicia, ale nie udało im się zasnąć i przez cały dzień śnili na jawie.
                                                                               Gabriel Garcia Marquez "Sto lat samotności"

Lato stało się gorące, przeplatane ulewnymi deszczami. Czy to właśnie  posmak macondowskiego klimatu?
Ulice opustoszały, a tych niewielu przechodniów krąży po ulicach z oślepionym od słońca spojrzeniem. Ale niestety nie umiemy w takie dni zmienić swojego rytmu życia i nie snujemy się leniwie w blasku słońca, tylko próbujemy gdzieś pędzić, śpieszyć się, gonić. A to przecież lato, nawet jeśli jest to tylko lato w mieście! 
U  nas w Cafe Macondo jest chłodno, kawa mrożona, lody, zimna tarta z owocami, napoje i można schować się przed sennością i obłędem gorącego słońca i nagłą ulewą. 



 A w niedzielę kolejne warsztaty florystyczne "ogrodowo-łąkowe szaleństwa", 

czyli jak zrobić piękne bukiety z tego co tak niezwykle rozkwitło w naszym ogrodzie, na łące i jak stworzyć i przenieść zaczarowane ogrody do domu. Uwielbiam te warsztaty - jest w nich taka pogoda i uroda Oli, kwiatów, uczestników. Zaczarowane dwie godziny! Musimy się śpieszyć, bo usłyszałam w pociągu ( byłam w Olsztynie na egzaminach wstępnych do studium teatralnego przy Teatrze im. Jaracza), że już dojrzewają śliwki, co oznacza koniec lata! A przecież jest tak gorąco, upalnie i pięknie.
 Julia

BRAVE!!! Już się na dobre zaczęło i Brave Festival wciągnął mnie bez reszty! W tym roku opiekuję się Melanie Lomoff, wspaniałą tancerką, która na Bravie pokaże taniec inspirowany obrazami Francisa Bacona. Lato intensyfikuje i rozciąga każdy dzień i do tego czuję wyraźnie, że dotknęła mnie zaraza bezsenności, więc mam wrażenie, że wernisaż Liwii był już strasznie dawno temu, a to dopiero tydzień minął... 



Oczywiście nie obyło się bez interakcji w postaci wypełniania przez gości dowolnym rysunkiem, czy napisem, trójkątów równobocznych, które nawiązywały do pracy, w której Liwia próbuje zapisać wzór matematyczny na wyobraźnię. 
.......nie wiem czy powinniście dać się namówić mamie na tartę owocową, bo jest tak smaczna, że trudno się potem uwolnić od tego smaku i ciągle ma się ochotę na więcej! 
Dla tych, którzy nie do końca przepadają za słodkimi przyjemnościami w lipcu można pozwolić sobie na tartę pomidorową. 
Trzymajcie kciuki żebyśmy mogły jak najszybciej otworzyć ogródek i siedzieć z Wami na kawie pod gołym niebem na naszym podwórku!
Do zobaczenia na Brave Festivalu, albo w Macondo!
Lena



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz