styczeń w Macondo

styczeń w Macondo

piątek, 20 czerwca 2014

To nie prawda, że znamy poezję Leśmiana!

Wiele czasu minęło, zanim Rebeka włączyła się do życia rodzinnego. Siadywała na swoim krzesełku w najbardziej oddalonym kącie domu, nieustannie ssąc palec. Nic jej nie interesowało prócz muzyki zegarów, której co pół godziny szukała swymi wystraszonymi oczami, jakby spodziewała się odnaleźć ją w jakimś miejscu w powietrzu. Przez wiele dni nie można było zmusić jej do jedzenia. Nikt nie rozumiał, jakim sposobem nie umarła z głodu, wreszcie Indianie, którzy wiedzieli wszystko krążąc nieustannie po domu swoim bezszelestnym krokiem, odkryli, że Rebeka jada wyłącznie mokrą ziemię z podwórza i płaty wapna, które zeskrobywała paznokciami ze ścian. Było oczywiste, że jej rodzice, czy ktokolwiek ją wychował, mieli jej za złe ten obyczaj, bo uprawiała go po kryjomu, ze świadomością winy, odkładając porcje zdobytej żywności, tak żeby móc je zjeść, kiedy nikt nie widzi. Od tej chwili nie spuszczano z niej oka. Wylewano żółć bydlęcą na podwórko i smarowano piekącą papryką ściany myśląc, że tymi sposobami uda się ją oduczyć od tego szkodliwego nałogu, dziewczynka jednak wykazywała tyle sprytu i przebiegłości w zaopatrywaniu się w zapas ziemi, że Urszula musiała uciec się do bardziej drastycznych środków. Mieszała sok pomarańczy z rabarbarem w dzbanku, który na całą noc zostawiała pod gołym niebem i nazajutrz rano dawała jej ten napój na czczo. Chociaż nikt jej nie powiedział, że to jest właściwe lekarstwo przeciw nałogowi jedzenia ziemi, uważała, że każdy gorzki płyn w pustym żołądku zmusi wątrobę do reakcji. Rebeka była tak krnąbrna i tak silna pomimo swego wycieńczenia, że musiano, jak cielakowi, otwierać przemocą jej usta, aby przełknęła lekarstwo. Ledwie można było powstrzymać jej kopanie, plucie i gryzienie, przerywane niekiedy zagadkowymi wykrzyknikami, które, jak twierdzili zgorszeni Indianie, oznaczały najgrubsze sprośności, jakie można było wymyślić w ich języku. Dowiedziawszy się o tym Urszula uzupełniła kurację okładami rzemiennego pasa.
                                                                 Gabriel Garcia Marquez "Sto lat samotności"

Uwielbiam warsztaty florystyczne z Olą! W końcu się odważyłam i wzięłam w nich udział, bo za każdym razem kusi mnie potwornie żeby się do warsztatów przyłączyć, ale zazwyczaj jestem w stanie nad sobą zapanować. Tym razem jednak zupełnie nie dałam rady oprzeć się robieniu wianków i przypinek... Jak zwykle było niesamowicie, ale i w pełni profesjonalnie - Ola zawsze zaskakuje mnie sposobami, które zna na wykonanie przeróżnych elementów kwietnych i nie tylko. 












Ja mój wianek zrobiłam specjalnie dla mojej pięknej, meksykańskiej kuzynki Ludwiczki!
Następne warsztaty już 13 lipca o 16.00 - będziemy układać kompozycje kwiatowe... Nie mogę się doczekać!
Lena
 

Przyszła chwila na odpoczywanie. To nie jest takie proste, kiedy masz nagle jeden wolny dzień, w którym możesz robić co zechcesz... I co dalej? Najpierw sen - można się budzić i zasypiać do woli! Ale to nie takie proste, bo ty chcesz spać, a reszta świata ma dzień i coś chce - dzwoni, pyta, budzi. No więc dobrze, wstajemy i już nie śpimy. No to pasjans pająk ulubiony, ale nie dosyć, że nie wychodzi, to jeszcze wzbudza wyrzuty sumienia i poczucie marnowanego czasu. To może skoro to wolny dzień to zabierzmy się za zaległości - tylko które? Dom, telefony, maile, lektury czy może ogród? Zawrót głowy - no to zrobiłam pranie, wyrwałam trochę chwastów, zapatrzyłam się w niebo i już powoli dzień zaczynał się mieć ku końcowi. Nie tylko nie odpoczęłam, to jeszcze niewiele zrobiłam. Jak nauczyć się odpoczywać? Jak znaleźć ten czas tylko dla mnie? A może on trwa nieustająco i ciągle jest tylko mój, a ja o tym nie wiem w natłoku pozornie bardzo ważnych spraw? Z tego chaosu egzystencjalnego wyrwały mnie wiersze Bolesława Leśmiana. To nieprawda, że znałam tę poezję! Po wczytaniu się w kolejne teksty nie mogłam wyjść ze zdumienia i z zachwytu nie tylko z powodu urody słów, metafor, zwariowanych porównań, intensywności obrazów, ale przede wszystkim z poczucia, że te tęsknoty za miłością to o mnie, że to odczuwanie samotności i dziwności istnienia to o mnie. Muszę pocałować mak na łące... Cieszę się na to spotkanie w sobotnią czerwcową noc z poezją Leśmiana! Z Marianem Czerskim, Martyną Krajewską i Marcinem Włodarczykiem. 

To będzie improwizacja poetycko-muzyczna, czyli przygoda dla nas wszystkich, ale od czego jest noc świętojańska w Macondo! 
Julia


1 komentarz: