styczeń w Macondo

styczeń w Macondo

czwartek, 15 maja 2014

Noc Galerii!

Kiedy powrócili Cyganie--akrobaci ze swoim objazdowym jarmarkiem przekształconym w olbrzymie przedsiębiorstwo gier hazardowych i loterię, powitano ich radośnie, gdyż sądzono, że razem z nimi wraca Jose Arcadio. Ale Jose Arcadio nie wrócił i nie było też człowieka-żmii, jedynej, jak myślała Urszula, osoby, która mogła dostarczyć wiadomości o jej synu. Toteż nie pozwolono Cyganom zatrzymać się w miasteczku i zapowiedziano, że nie wolno im się tu pokazywać w przyszłości, gdyż uważano ich za szerzycieli rozpusty i perwersji. Jose Arcadio Buendia wyraźnie jednak zaznaczył, że zawsze zastanie drzwi otwarte dawne plemię Melquiadesa, które swą wiekową mądrością i bajecznymi wynalazkami tak wiele się przyczyniło do rozwoju Macondo. Tylko że, jak twierdzili ci, co teraz przemierzali świat, plemię Melquiadesa zostało zmiecione z powierzchni ziemi, ponieważ przekroczyło granice wiedzy ludzkiej.
 Gabriel Garcia Marquez Sto lat samotności


...trochę mi głupio przed pędzącym światem, ale uciekłam ze studentami na plener na wieś i jakoś tak trudno zabrać mi się do pracy, a lista zadań zamiast sprzyjać odpoczynkowi rozciąga się w nieskończoność... Na szczęście nie oddałam się jeszcze pracoholizmowi do reszty i bez opamiętania spaceruję po lesie, wpatruję się w ptasie, szalone loty, rysuję i pomagam wszystkim w pracy nad linorytami, a trafiła nam się grupa opętanych pasją nieustannego tworzenia studentów. 
Macondo w tym czasie nie zdążyło nawet odsapnąć po niedzielnym spotkaniu z podróżnikiem, które dało nam świeże spojrzenie na Kostarykę i dużo tamtejszej pozytywnej energii (właściwie na spotkaniu mieliśmy dwóch Kostorykańczyków, bo jeden z gości również okazał się mieć tę egzotyczną narodowość)

a już we wtorek odbył się wernisaż monotypii dzieci, które brały udział w warsztatach z grafiki w ośrodku Kontury Kultury z Olą Niemiec, jednocześnie moja biedna mama, porzucona przeze mnie, montuje stoisko na Wroclove Design, a już w sobotę przed nami Noc Galerii...
Będziemy czytać "Sto lat samotności" od pierwszej do ostatniej strony i tak jak ostatnio już pisałyśmy, każdy może dołączyć do maratonu i przeczytać swój fragment!

I znowu ocieram się o szaleństwo albo może tylko o odrobinę zawirowania z nadmiaru zajęć różnych. Ale jak wiadomo możemy zrobić w życiu o wiele więcej niż nam się wydaje a czas dostosowuje się do ilości pracy. Czasami oczywiście. Ale tak, udało się, jesteśmy na  Wrocław Design II Międzynarodowym Festiwalu Dobrych Projektów. Jest tam nasza mała wysepka Macondo wśród innych wysp Artystycznego Nadodrza na Dworcu Głównym. 


Duże zamieszanie, ale wśród tych z Nadodrza czujemy się już jak w rodzinie. To bardzo przyjemne i daje miłe poczucie bezpieczeństwa! Dziękuję im wszystkim za to! Pomaga nam też tym razem cudna Klaudyna, koleżanka Leny, która wbrew pozorom czuwa z głębi lasów nad Macondo. Klaudyna odbyła jesienią u nas praktyki i miała fajne dredy, teraz dredów już nie ma, ale nadal jest pięknym kolorowym ptakiem. 
Odbył się też wernisaż Oli "Ptaki - Dziwaki" i było to wspaniałe zamieszanie, grupa młodych artystów wykonała na naszych oczach monotypie, a potem uczyła dorosłych. My też dostałyśmy od nich monotypię z podziękowaniami. Ola upiekła ciasteczka pyszne i poprowadziła całe zdarzenie przepięknie, zwłaszcza jak jej się udało zapanować nad jej urwisami. Wernisaż został zdokumentowany przez szefa Konturów Kultury, więc materiał zdjęciowy niebawem. A teraz ratunku, bo za chwilę przyjeżdża wspaniała Aśka z Kanady, a ja mam totalny bałagan w domu... jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę, powiedziałaby moja mama i miałaby rację. Idę sprzątać choć trochę, ile zdążę, Joanna mi chyba wybaczy i też będzie czytać Marqueza w Noc Galerii na Nadodrzu, więc tam się wszyscy spotkamy. 
Julia
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz