styczeń w Macondo

styczeń w Macondo

czwartek, 3 kwietnia 2014

Sukces warsztatów florystycznych, kolejne spotkanie z podróżnikiem i wiersz Cervantesa

Z czasem wszystko się ułożyło. Jose Arcadio Buendia i jego syn, sami nie wiedząc kiedy, znów znaleźli się w laboratorium, starli kurze i rozpalili ogień w alchemicznym piecu, na nowo oddani mozolnemu przetwarzaniu substancji, kilka miesięcy drzemiącej na swojej warstwie gnoju. Nawet Amarantą ze swego wiklinowego koszyczka z zaciekawieniem przyglądała się absorbującym zajęciom ojca i brata w komórce pełnej oparów rtęci. Nagle, wiele już miesięcy po odejściu Urszuli, zaczęły się dziać rzeczy dziwne. Jakaś pusta flaszka, zapomniana od długiego czasu w szafie, stała się tak ciężka, że nie można jej było ruszyć z miejsca. Woda w garnku stojącym na laboratoryjnym stole gotowała się bez ognia przez pół godziny, aż wszystko wyparowało. Jose Arcadio Buendia i jego syn obserwowali te zjawiska z lękliwą radością, nie umiejąc ich wytłumaczyć, ale przypisując im jakieś wróżebne znaczenie. Pewnego dnia koszyczek Amaranty własnym impulsem zaczął się poruszać i okrążył cały pokój dookoła, ku wielkiej konsternacji Aureliana, który pospieszył go zatrzymać. Ale ojciec nie dał się przestraszyć. Postawił koszyczek na miejsce i przywiązał go do nogi od stołu przekonany, że oczekiwane wydarzenie jest już bliskie. Wtedy to Aureliano usłyszał jego słowa: - Jeśli Boga się nie boisz, bój się metali!
                                                                                      Gabriel Garcia Marquez "Sto lat samotności"


Siedzę w kawiarni u konkurencji i obserwuję... Tyle jeszcze przed nami! Na przykład wiemy już, że warsztaty florystyczne to zdecydowanie trafiony pomysł. Odwiedziło nas szesnaście pań i choć przez chwilę wydawało się, że Macondo nie wytrzyma takiej ilości florystycznych aktywistek, to już po pierwszych pięciu minutach warsztatu było wiadomo, że wszyscy znaleźli sobie miłe miejsce do pracy i się w niej zatracili. Ola przygotowała świetne ogródkowe zadanie, od którego stoły nam się zazieleniły, a uczestniczki warsztatu, pomimo skupienia, promieniały wiosenną energią. UWAGA - następne warsztaty z Olą 24 maja!





Tymczasem szybkimi krokami zbliża się do nas spotkanie z podróżnikiem, tym razem będzie to opowieść o Indiach. Tak nasza podróżniczka, Agnieszka Stabińska (Rocznik 80. Z wykształcenia historyczka, specjalistka ds. funduszy unijnych i zarządzania. Z zamiłowania podróżniczka i fotografka. Absolwentka Bydgoskiej Akademii Fotografii.) pisze o sobie i swojej wyprawie:
"Moją pasją jest poznawanie świata, innych kultur, a przede wszystkim ludzi i ich historii. To ludzie są najważniejsi. Zafascynowana Azją - jej magią, tradycją, dziejami, poruszającą rzeczywistością, smakami, zapachami i dźwiękami. Do tej pory zwiedziłam między innymi Indie, Nepal, Laos, Tajlandię i Kambodżę. Przede mną w planach Birma.
Moją prawdziwą miłością są Indie, które nie przestają mnie zadziwiać, zachwycać i szokować.
Wciąż głodna wrażeń, wciąż nienasycona, gdy tylko mogę ruszam w podróż. Towarzyszy mi wyłącznie aparat.
Zapraszam do mojej fotograficznej włóczęgi po Indiach, w których byłam 3 razy i wciąż co najmniej o 333 razy za mało, by powiedzieć, że ten kraj się poznało. W slajdowisku pokażę zdjęcia z zupełnie różnych kulturowo i geograficznie regionów subkontynentu, taką hinduską masalę. Zabiorę słuchaczy do miejsc, które na mnie wywarły wrażenie. Będzie to opowieść
o zwykłym życiu zwykłych ludzi, których spotkałam na swojej drodze. Będą góry, plantacje herbaty i szum kokosowych palm. Opowiem między innymi o hinduskich ceremoniach: ślubnej, gdyż byłam fotografem na hinduskim ślubie i o ceremonii pogrzebowej i rytuale ciałopalenia. Będzie o hinduskiej Kamasutrze. Opowiem o problemach współczesnych Indii, w tymi o ubóstwie, nierównościach społeczno - ekonomicznych, sytuacji kobiet i dzieci. I o fenomenie Bollywood też opowiem
Zapraszam!"





Już się nie mogę doczekać! Ja tymczasem z totalnego braku czasu  niczym bankrut-hazardzista (obserwacja Kasi Raj) rzucam się po kolejne zadania i zaczynam angażować każdą minutę do pracy - nawet stojąc na przystanku obmyślam kolejny plan działań albo rysuję, bo gdybym się teraz zatrzymała to rozsypałabym się jak wampir poskromiony przez słońce... Mój przyjaciel Tadeusz słysząc ten rozpaczliwy monolog, powiedział: "Próbujesz mi wmówić że jesteś pracoholiczką..." I tak nazwany stan rzeczy traci swój urok, opada cały glamour i zostaje pokreślona, wciąż rozciągająca się lista zadań. Taki przyszedł do mnie czas - może przyjdzie odmiana i Tadeusz wtedy zapyta: "Próbujesz mi wmówić, że jesteś leniem?"
Na trasie naszego maratonu pojawił się BARDZO przyjemny odcinek - w zeszły  piątek odbyło się spotkanie nadodrzańskich, artystycznych inicjatyw i okazało się, że tworzymy świetna nad aktywną bandę wariatów, którzy porwali się na porównywalne do siebie szaleństwo dzięki czemu czulej na siebie wzajemnie spoglądamy. Popołudnie i wspólny wieczór dały mi ogromny zastrzyk pozytywnego myślenia i zwróciło mój wzrok na horyzont "Artystycznego Nadodrza", o którym czasem zapominałam, patrząc ze strachu bardziej pod nogi niż przed siebie. Wniosek: w biegu, choć łapie się zadyszkę, myśli intensyfikują się i buzują, i choć powinnam paść bez sił mam wrażenie że jest we mnie coraz więcej energii - czy to się nie nazywa euforia tworzenia!? 
Lena

Wszystko to prawda, dzieje się i dzieje się też poza Macondo, co może najbardziej mnie zaskakuje. W przyszłym tygodniu jadę do Olsztyna na próby wznowieniowe "Dam i huzarów" I tak jakoś teatr do mnie wrócił, zawołał i może dlatego w niedzielę 13-tego kwietnia uruchamiamy Salon Poezji i to wieczorową porą będziemy słuchali poezji Charles'a Bukowskiego "Z obłędu odsiać Słowo, wers drogę...", a przeczyta ją równie szalony co poeta Wiesław Cichy, aktor Teatru Polskiego we Wrocławiu a dwa dni wcześniej czyli 11 kwietnia wernisaż Natalii Tarnawy "Machinae, Maszyny w sztuce, sztuka maszyn" wspaniałej artystki. Szczegóły nastąpią, bo wcześniej spotkamy się na indywidualnej wystawie Leny Czerniawskiej  "Ceremonie pogrzebowe - wprowadzenie" i to nie w Macondo! Wernisaż odbędzie się 4 kwietnia o godz. 20 w kamienicy na ul. Uniwersyteckiej 11/12, Galeria MMXII. Towarzyszę Lenie z daleka, czasem prześle mi mms'a ze zdjęciem kolejnego obrazu, który powstaje na ścianach strychu albo wspólnie zbieramy stare znicze na cmentarzu, a ona jest w natchnieniu. Po raz kolejny mnie zaskakuje, czuję, że przechodzi na jakiś kolejny etap swojej twórczości i rozwoju i to jest piękne i niepokojące i trochę się denerwuję i czekam na ten wernisaż z radością. 



Myślę, że właśnie wydarza się coś bardzo ważnego w przestrzeni sztuki, tego mirażu naszych potrzeb metafizycznych.
"Szaleństwo jeno wystawia rzecz
co się tak łatwo rozpęka,
by losu rozbiła ręka
to czego się nie naprawia..."
Nie wiem, czemu chodzi za mną ten wierszyk Cervantesa? Sam tak we mnie mówi, o coś woła, więc musiałam go zapisać, prawda? 
Julia



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz