styczeń w Macondo

styczeń w Macondo

wtorek, 7 stycznia 2014

Dowód na nieistnienie czasu, wernisaż i herbata z konfiturą z opuncji!

W kilka dni później, ni stąd, ni zowąd, kobieta zaprosiła go do swego domu, w dniu, kiedy była sama z matką, i zaprowadziła go do sypialni pod pretekstem pokazania mu sztuczki karcianej. Wtedy dotknęła go z taką swobodą, że po pierwszym wstrząsie doznał rozczarowania i odczuł więcej lęku niż rozkoszy. Zaproponowała, żeby przyszedł do niej tej nocy. Zgodził się, aby jakoś z tego wybrnąć, wiedział jednak, że nie potrafi się na to zdobyć. Ale w nocy, gdy leżał na swoim rozpalonym łóżku, zrozumiał, że musi iść do niej, choćby nie mógł. Ubrał się po omacku, słysząc w ciemności spokojny oddech swego brata, suchy kaszel ojca w sąsiednim pokoju, astmatyczne dyszenie kur na podwórzu, brzęczenie moskitów, łomotanie własnego serca, cały dotąd nie dostrzegany gwar świata, i wyszedł na uśpioną ulicę. Pragnął z całego serca, żeby drzwi były zaryglowane, a nie, jak mu przyrzekła, tylko przymknięte. Były jednak otwarte. Pchnął je czubkami palców; zawiasy wydały posępny i wyraźny jęk, który odbił się w jego trzewiach lodowatym echem. Gdy wszedł ukradkiem, na palcach, nie robiąc najlżejszego szmeru, poczuł od pierwszej chwili jej zapach. Znajdował się jeszcze w małym pokoju, gdzie trzej bracia tej kobiety rozwieszali swoje hamaki w miejscach, których nie mógł po ciemku określić, chociaż musiał przejść tędy po omacku, pchnąć drzwi do sypialni i trafić do właściwego łóżka. Udało mu się. Potknął się o sznury hamaków wiszących niżej, niż przypuszczał, a mężczyzna, który dotąd chrapał, poruszył się przez sen i powiedział tonem jakby rozczarowania: „To było w środę". Kiedy pchnął drzwi do sypialni, nie zdołał przeszkodzić, by zaskrzypiały. Nagle, wśród absolutnej ciemności pojął z uczuciem bezsilnego smutku, że jest zupełnie zdezorientowany. W ciasnym pokoju spała matka, druga jej córka z mężem i dwojgiem dzieci oraz ta kobieta, która może wcale na niego nie czekała. Mógłby kierować się zapachem, gdyby zapach ten nie unosił się w całym domu, tak złudny, a zarazem tak wyraźny, jak gdyby zawsze tkwił w jego skórze.
Gabriel Garcia Marquez, Sto lat samotności

Razem z nadejściem Trzech Króli kończy się świętowanie. Szampany już wypite, teraz trzeba schować choinki, bombki, zdjąć kolorowe światełka. To był dobry czas odpoczynku, wyciszenia, złapania oddechu. Może nawet tęsknoty za odrobiną lenistwa i tych zakazanych rozrywek, jak oglądanie romantycznych komedii, stawianie pasjansa, czytania gazet. No a teraz w oczekiwaniu na wiosnę (zima nie jest moją ulubioną porą roku, bo jest zimno, chociaż tegoroczna zima mnie zachwyca, bo ciągle jest ciepło i niech tak już zostanie) będzie się dużo działo w Macondo. Przechodzimy do etapu drugiego czyli próby tworzenia w Macondo miejsca różnych wydarzeń. Zapełniamy kalendarz wernisażami, spotkaniami z podróżnikami, otwieramy nowe cykle warsztatów, spotkań w salonie poezji, no i koniecznie Mały Bal Karnawałowy na cześć nieistniejącego dnia 28 lutego! Chcemy, żeby się działo coś co tydzień, mam nadzieję, że to się uda. Trzeba tylko odważnie uruchomić wyobraźnię i zaufać sobie i innym w potrzebę takich spotkań. Chodzi mi też szalony pomysł po głowie, który zainspirował Amadeusz swoim niezwykłym tekstem, a może byśmy tak napisali swoje własne Sto lat samotności! Mamy w głowie na razie szkic tego pomysłu, ale może być wspaniale. Jak Wam się podoba? Niczego sobie nie przyrzekałam na Nowy Rok, ale tak po prostu czuję w sobie taką łagodną radość istnienia i to mi wystarcza, żeby żyć w 2014 roku może nawet jeszcze piękniej i zachwycać się wschodem słońca bez żadnego powodu i przyczyny. Z najnowszych doniesień : naukowcy mają podejrzenia, że nieskończoność i czas prawdopodobnie nie istnieją, są tylko wymysłem człowieka, który próbuje zapanować nad tym czego nie rozumie i się obawia. Fantastyczne! Uwolnieni od czasu i nieskończoności możemy tworzyć nowe pojęcia, nowe nazwy i nas samych. Mnie to zachwyca, bo wszystko jest możliwe, bo może być Nowe i nieznane, nie tylko Rok
Julia

 Zaczął się Nowy Rok, a ja przez tę pogodę czuję się ciągle jakbym chodziła po ulicach Barcelony, gdzie raz w życiu udało mi się spędzić Święta. 
Cały ten wolny czas poświęciłam na ciężką pracę, ale pozwoliłam sobie też na parę przyjemności - długie i jeszcze dłuższe spacery, wycieczkę rowerową, oglądanie z mamą filmów i czytanie. No właśnie! Nie udało mi się skończyć siódmej książki, ale za to pożyczyłam od naszej stałej bywalczyni Ciemno, prawie noc Joanny Bator i czytam nie mogąc się oderwać raz złoszcząc się na autorkę raz się nią zachwycając. Powstrzymam się więc na razie od wydawania opinii... 
A Macondo zmieniło wystrój, bo już w ten piątek o 18.00 zapraszamy serdecznie na wernisaż prac Fabien Lede The Waiting Raw:



Więcej praca Fabien'a możecie obejrzeć na jego stronie: www.fabienlede.com
Całą niedzielę spędziłam z Fabien'em na montażu, było bardzo wesoło, ale pracowaliśmy bez wytchnienia. Efekt jest niesamowity!! A tak nam się pracowało:



 
Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem tego jak udało nam się zaaranżować wystawę. 
Na wernisażu oprócz oglądania samych prac będzie też można posłuchać czytanych przez młodych aktorów wierszy Rimbaud. Myślę, że atmosfera będzie niezwykła!
Z nowości mamy też coś specjalnego dla wielbicieli herbaty! Moja ciocia Marylka - podróżniczka - przywiozła nam konfiturę z Wysp Kanaryjskich zrobioną z OPUNCJI! Można się więc teraz napić w Macondo zielonej herbaty z prawdziwą opuncją!! UWAGA!! Trzeba się spieszyć, bo amatorów tego rarytasu nie brakuje! 


No i nasza antresola okazała się być idealnym narzędziem gubienia czasu! Każdy kto tam usiądzie choćby myślał, że chce zostać tylko na chwilę zostaje wciągnięty przez nieczas, zatapia się w kanapę i zapomina o zegarku! Może więc dowód na nieistnienie czasu znajduje się w Macondo?
Z przyjemnych akcentów świątecznych - tak już żeby zakończyć temat - to na naszej ulicy co roku pojawiają się ruszające głowami renifery!


No dobrze... do zobaczenia w piątek o 18.00!! 
Lena 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz