styczeń w Macondo

styczeń w Macondo

wtorek, 3 grudnia 2013

Kawiarnia!

Prudencio Aguilar nie odszedł, a Jose Arcadio Buendia nie ośmielił się rzucić włócznią. Od tego czasu nie mógł spać spokojnie. Dręczył go ten bezbrzeżny żal, z jakim spoglądał na niego zmarły stojący na deszczu, jego głęboka tęsknota za żywymi, niepokój, z jakim krążył po domu szukając wody, aby zmoczyć swój pęczek trawy. „Pewnie bardzo cierpi - powiedział do Urszuli. - Widać, że jest bardzo samotny". Tak się tym przejęła, że kiedy następnym razem zobaczyła nieboszczyka zaglądającego do garnków w kuchni, zrozumiała, czego szuka, i odtąd wszędzie zostawiała dla niego kubki z wodą. Którejś nocy, gdy Jose Arcadio Buendia ujrzał w swoim własnym pokoju zabitego obmywającego ranę, nie mógł już dłużej wytrzymać.
- Dobrze, Prudencio - powiedział. - Pójdziemy sobie z tego miasteczka jak najdalej i nigdy tu nie wrócimy. Możesz odejść spokojnie.
Sto lat samotności Gabriel Garcia Marquez


Dziś w Macondo i w Manufakturze zaczęło się świąteczne szaleństwo - jakby ktoś otworzył szampana! W Macondo było sporo gości, którzy kupowali mnóstwo małych prezentów, bo już niedługo Barbary i Mikołajki. Jedna z klientek zachwycona naszą kawiarnią zapytała czy gdzieś w internecie są zdjęcia, żeby mogła to wypromować... odpowiedziałam, że tak, oczywiście, że na naszym blogu! I po jej wyjściu zaczęłam się zastanawiać nad tym i uświadomiłam sobie, że wcale nie pokazałam jeszcze jak wygląda nasza kawiarnia!! Spieszę więc ze zdjęciami:
 Tu widać naszego skrzypka, którego znalazłam na moście Tumskim - tam grał dla powodzian - teraz gra dla Macondo.




...i nasz nowy klosz - jakby zrobiony moją ręką!

Była dziś też u nas Pani, która jeździ do swojej siostry do Australii i jest pielęgniarką - opowiadała mi mnóstwo niezwykłych historii - to lubię najbardziej w tej pracy - słuchać!! 
Odwiedziła mnie też Zuza i w końcu zrobiłyśmy pierwszą w Macondo kawę z chili... no i za pierwszym razem zdecydowanie przesadziłyśmy, że aż łzy napłynęły mi do oczu, ale za drugim podejściem wyszło nam wyśmienicie! 
I najważniejsze: Zapraszamy wszystkich baaardzo serdecznie na nasz, domowy jabłecznik, który upieczemy w prezencie Mikołajkowym 6 grudnia dla każdego kto nas tego dnia odwiedzi! 
 Lena
A ja miałam szalony poniedziałek w Manufakturze! Odwiedziła mnie wspaniała rodzina z Norwegii, która była już w zeszłym roku. Tym razem byli z trójką młodych ludzi, jeden z nich był Brazylijczykiem. Spędziliśmy razem ponad 3 godziny, ja pakowałam kilkadziesiąt prezentów i na szczęście przy ostatnich pojawił się nasz przyjaciel Krzysiu i mi pomógł. To miłe, bo to już nie klienci a właśnie przyjaciele Manufaktury i wszystkie języki świata nie przeszkadzają w takich przyjaźniach. Byłam wykończona i szczęśliwa. I jak tu nie lubić tej pracy! julia



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz