styczeń w Macondo

styczeń w Macondo

środa, 11 września 2013

Są pewne priorytety!


W pierwszych dniach nie napotkali żadnej większej przeszkody. Zeszli kamiennym brzegiem rzeki do miejsca, gdzie przed wielu laty znaleźli zbroję rycerską, i wkroczyli do lasu ścieżką między drzewkami dzikich pomarańcz. Pod koniec pierwszego tygodnia zabili i upiekli jelenia, ale ograniczyli się do zjedzenia tylko połowy, a resztę zasolili na następne dni. Tą przezornością chcieli odwlec konieczność Zjadania papug, których niebieskie mięso miało gorzki posmak piżma. Później przez dziesięć dni z górą nie widzieli słońca. Ziemia stała się miękka i wilgotna jak popiół wulkaniczny, a roślinność coraz bardziej zdradliwa, coraz bardziej oddalał się wrzask ptaków i harmider małp. Świat zrobił się beznadziejnie smutny. Uczestnicy wyprawy czuli się przytłoczeni własnymi najdawniejszymi wspomnieniami w tym wilgotnym, milczącym raju sprzed grzechu pierworodnego, w gęstwinie, gdzie ich buty grzęzły w dymiącej oleistej mazi, a maczety niszczyły krwawe lilie i złote salamandry. Cały tydzień, prawie z sobą nie rozmawiając, z płucami umęczonymi dławiącą wonią krwi, szli jak lunatycy przez świat przygnębiającego smutku, oświetlony tylko słabym blaskiem fosforyzujących owadów. Nie mogli zawrócić, gdyż drogę, którą sobie otwierali, od razu zamykała nowa ściana roślinności wyrastająca niemal w oczach. „Nie szkodzi - mówił Jose Arcadio Buendia. - Najważniejsze to nie stracić orientacji". Nie spuszczając oka z kompasu dalej prowadził swoich ludzi ku niewidocznej północy, aż wreszcie wyszli z zaczarowanej krainy. Noc była chmurna, bez gwiazd, ale ciemność przesycało już nowe czyste powietrze. Wyczerpani długim marszem rozwiesili hamaki i pierwszy raz od dwóch tygodni mocno usnęli. Obudzili się, kiedy słońce było już wysoko na niebie, i zaniemówili z zachwytu. Naprzeciwko, w otoczeniu paproci i palm, biały i zakurzony, w cichym świetle poranka stał olbrzymi galeon hiszpański. Przechylił się lekko na; prawą burtę, z nietkniętego omasztowania zwisały strzępy żagli pośród lin obrosłych w orchidee. Kadłub, pokryty pancerzem skamieniałych małży i miękkiego mchu, zarył się mocno w kamienistym gruncie. Cała struktura zdawała się zajmować swój własny zastrzeżony teren, przestrzeń samotności i zapomnienia niedostępną niszczycielskiemu działaniu czasu i obyczajom ptaków. We wnętrzu, które podróżnicy przeszukali w milczącym napięciu, znaleźli tylko gęsty las kwiatów.
Sto lat samotności, Gabriel Garcia Marquez


Dni lecą, a w Macondo coraz więcej punktów do odhaczenia! Dziś mają przyjść drabiny... trzymajcie kciuki, bo Pan drabiniarz jest niełatwy w dotrzymywaniu terminów... 
Będziemy dziś też zeskrobywać resztki farby z podłogi, którą już (taka jestem wytrwała!) raz umyłam. Oprócz przyziemnych trudności dzielnie maluję nasze macondowe ściany:



No i zdecydowałam! Na antresoli też będą moje mazaje:








A tymczasem w łazience pojawiły się tapety!!! Już prawie słychać śpiew naszych cudowronek:


Już jakiś czas temu był u nas Krzysiu-fotograf i właśnie dostałyśmy od niego zdjęcia. Więc tak wygląda Macondo w oku aparatu profesjonalisty:






W Manufakturze natomiast oprócz wielu artystów i naszych niezwykłych klientów (ostatnio mamy sporo gości o niezwykłych historiach, i tak mamy nową biżuterię z filcu robioną przez artystkę po krakowskim ASP, która ma 86 lat!! Był też pan, również po osiemdziesiątce, który podróżuje po Polsce na rowerze i opowiadał nam o swoich przygodach!!) wszędzie latają motyle! Postanowiłam więc nakręcić film jak jeden z nich szamocze się przy oknie, ale motyl jak to motyl, akurat kiedy chciałam go nagrać postanowił się nie ruszać... Powstała więc deszczowo-motylowo-manufakturowa impresja. Nie wiem co na to mój przyjaciel-filmowiec Marcin...



U nas w domu też dzieją się cuda! W koszulę suszącą się na schodach wstąpiła dusza:


...zupełnie nie wiem już czy piszę z sensem, bo zasiedziałam się dziś rano nad papugami do oddania i zaczęłam oglądać jak gadają, śpiewają, wyglądają... niby wiedziałam, że papugi mówią, ale jednak internet jest kopalnią filmików tak różnej maści, że można w tym utonąć i teraz mam już tylko chwilę, żeby zebrać się, ubrać, pomalować, spakować, przygotować, wycałować psa i kota i wybiec z domu czym prędzej i jeszcze nie spóźnić się na skrobanie podłóg z Martą... W następnym poście dowiecie się czy zdążyłam! 

Lena

Macondo, Macondo działa ostatnio jak czarna dziura. Znikają drabiny, znika Szotu, ja też trochę znikam. Zostaje tylko Lena, ale ona też jest i nie jest. Ale za to są pewne priorytety - zawsze jest czas na chica! Jak już nam tak poznikało trochę świata to nagle znalazł się czas na pyszną kawę, smak dzieciństwa, kogel-mogel z kawą, pyszne i okrutnie słodkie! Do towarzystwa miałyśmy pannę młodą i tak zaczęłyśmy dzień w poniedziałek! My to mamy farta.





A potem praca, praca w Manufakturze, tam testujemy nowych ludzi do współpracy i w Manufakturze i w Macondo. To trudne wyzwanie, ale jak na razie dobrze nam idzie. Jest Ami, jest Mateusz, czekamy na powrót z Anglii Agaty i szykuje się Marta i Kasia. Kto z nich zostanie i na jak długo, tego nikt nie wie, życie jest pełne niespodzianek i gotowe do przygody.  Na razie jest dobrze, lubimy się, a Lena już szykuje się do pierwszego spotkania integracyjnego. Ale to co najważniejsze to MAŁE OTWARCIE MACONDO 28 WRZEŚNIA!!!!!
Otwieramy pierwszą część galerii. Otwarcie będzie połączone z wernisażem malarstwa ściennego Leny Czerniawskiej, będzie  też mały koncert - być może Mateusz zaśpiewa Franka Sinatrę. Będzie się działo jak tylko czarna dziura odda nam drabiny ( może już dziś) i odda może też Szotu? Szukamy też nowych szalonych twórców, którzy robią piękne rzeczy i chcieliby je pokazać w Macondo i chcemy ich szukać po całym świecie. Uda się to wszystko? Poddajmy się czasowi i wyobraźni, światu i marzeniom. A ja? A ja oglądam świt w Olsztynie po kolejnej podróży. A tak oto oddala się od nas świat lub jest to po prostu dotyk nieskończoności.



Julia

3 komentarze:

  1. Gratuluje! Rysunki na scianach sa przepiekne! I ta koszula z wzorami... to meska? Chcialbym miec taka. Marek z Galiano.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że po prostu dla każdego! Rysunki starają się dalej, systematycznie powstawać...
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  3. a po koszulę zapraszamy do Macondo albo przesyłamy zaraz pocztą:)
    Julia

    OdpowiedzUsuń