styczeń w Macondo

styczeń w Macondo

środa, 12 marca 2014

Niech żyją podróżnicy i "Znaki szczególne"!

Towarzyszka Josego Arcadia poprosiła, żeby ich zostawili w spokoju, i para położyła się na ziemi nie opodal łóżka. Namiętność tamtych rozbudziła gorączkę Josego Arcadia. Przy pierwszym zetknięciu kości dziewczyny zatrzeszczały, Jakby miały wyłamać się ze stawów; na skórę jej wystąpił blady pot, oczy napełniły się łzami, a z głębi całego ciała wydobywał się posępny lament i nieokreślony zapach błota. Wytrzymała jednak natarcie z godnym podziwu hartem i odwagą. Wtedy Jose Arcadio uczuł się porwany w stan seraficznego natchnienia i z głębi jego serca wydarł się strumień czułych sprośności przenikający do uszu dziewczyny i wychodzących przez usta, w tłumaczeniu na jej język. Było to w czwartek. W sobotę wieczorem Jose Arcadio obwiązał sobie głowę czerwoną chustą i odszedł z Cyganami. Kiedy Urszula odkryła jego nieobecność, zaczęła go szukać po całej wsi. Po zwiniętym obozowisku Cyganów pozostały tylko śmieci rozrzucone wśród dymiących jeszcze popiołów wygaszonych ognisk. Ktoś, kto szedł tędy, szukając pośród śmieci pogubionych świecidełek, powiedział Urszuli, że poprzedniego wieczoru widział jej syna w cygańskim taborze, pchającego wózek z klatką człowieka-żmii. „Poszedł z Cyganami" - krzyknęła do męża, który nie zdradzał najmniejszego zaniepokojenia faktem zniknięcia syna.
- Oby tak było - rzekł Jose Arcadio Buendia, tłukąc w moździerzu tysiąc razy tłuczoną,
podgrzewaną i znów tłuczoną substancję. - Przynajmniej stanie się mężczyzną.
Gabriel Garcia Marquez, Sto lat samotności

Kolejny miesiąc w Macondo został przemile zainaugurowany przez spotkanie z podróżnikiem! Marylka wspaniale opowiadała o Gambii i Senegalu! Uwielbiam słuchać o jej podróżach! Za każdym razem, gdy gdzieś wyjeżdża i potem opowiada nam o zupełnie nowym dla nas zakątku świata czuję się jakbym podróżowała z nią. 
No to w Gambii i Senegalu już byliśmy, a przed nami wernisaż! 15 marca otworzymy wystawę pięciu młodych artystów Anety Hąc, Marii Pajek, Tihany Gržanić, Krzysztofa Grudzińskiego oraz Mariny Lewandowskiej. 



Wystawa "Znaki szczególne" przedstawia pięć indywidualnych spojrzeń, czy też oznaczeń. Krzysztof Grudziński prowadzi swoje obrazy do syntezy, uproszczenia, bawiąc się z odbiorcą poprzez skojarzeniowe zagadki. Tihana Grzanic ogranicza swoją kreskę do precyzyjnie pozostawianych na papierze śladów, które poprzez nawarstwianie się budują obszerną, rozproszoną konstelację. Aneta Hąc natomiast zamiast nanosić ślady, wycina z obrazów obecności, po których pozostają puste, poruszone przestrzenie. Marina Lewandowska z kolei uporczywie pokrywa kolejne strony swoich szkicowników, powtarzając jak mantrę te same figury, które zdają się przekornie wymykać się narzuconym im kształtom. Maria Pajek łączy w swoich obrazach piękno i ból. Jej wielkoformatowe przedstawienia siniaków przez swoją skalę gubią pierwotne znaczenie i przeobrażają się w zachwycające galaktyki. Artyści w bardzo precyzyjny, subtelny, lecz silnie pozostający w pamięci sposób, opowiadają nam o rzeczywistości, która wymyka się obrazowaniu i poprzez swoje "Znaki szczególne" zmienia znaczenie, formę lub pozostawia pustkę.

Już sam montaż wystawy był dniem wypełnionym dowcipami i niespodziankami... 
Wydawało mi się oczywiście, że jestem samodzielna i silna, ale na szczęście mój Grzesiu uparł się (przy podpowiedzi mamy), że pojedzie ze mną. No i oczywiście okazało się, że sama to co najwyżej  mogłabym sobie popatrzeć na ściany i wyobrazić, że wystawa sama się zmienia... 







Było też zabawnie, bo na kawę i obiad wystawiliśmy sobie stolik przed Macondo i siedzieliśmy wygrzewając się w słońcu jak dwa koty, a przechodnie krzywili się w grymasie zdziwienia i niedowierzania na widok takiej wiosennej ekstrawagancji.  
Jestem też na tropie sprawy "jaki to system jest najlepszy do wieszania prac na naszej fantasmagorycznej macondowej ścianie". Tym razem wypróbowałam (pomysł Krzysia Grudzińskiego) klamerki + listwy + gwoździe i jest już prawie idealnie tyle tylko, że przy wbijaniu u nas czegokolwiek w ścianę na zmianę można stracić oko od szalonych wybijających gwoździ lub dopukać się do sąsiada i stracić życie, bo czasem echo jest tak potężne, że już zrezygnowałyśmy z nocnych montaży wystaw. Kolejna w kolejce jest farba magnetyczna i taśma o tych samych właściwościach... czuję się jak w serialu kryminalnym! Na szczęście kolejny odcinek dopiero za miesiąc. 
Do zobaczenia w sobotę!
Lena
 
Spotkania z podróżnikami to przeżycie istotne, bo wtedy czuję jak bardzo świat jest różny i zaskakujący i że nie jesteśmy tacy sami, a jednak jest nam blisko do tych odległych światów, zwierząt i ludzi, ażeby to poczuć potrzebujemy posłańców, czyli naszych kochanych podróżników. Opowieść Maryli o pięknych oczach nosorożca, który na nią popatrzył z bliska, bo nie uciekła tylko stała oczarowana i świadoma jego niechęci do ruchu, to teraz jest już także moja historia. 




fotografował Krzysztof Kowalski
Niech żyją wszyscy podróżnicy! Chociaż my wszyscy podróżujemy po różnych drogach, nawet wtedy gdy ta droga nieustająca się powtarza, ale przecież jakże bywa odmienna każdego dnia. Dzisiaj było takie słońce, że musiałam się uśmiechnąć bez żadnej przyczyny i powodu w tej mojej podróży w nieznane jutro. Bądźmy dzielni, my podróżnicy dnia codziennego. A w Macondo był smok, taki nieduży, ale wspaniały. No i kto jeszcze nie wierzy w smoki? Ja wierzę. Znaki szczególne odnalezione przez piątkę młodych artystów to nasz kolejny wernisaż. A ponieważ najczęściej w rubryce znaki szczególne jest napisane: brak, to chcemy ten brak nadrobić i dla wszystkich chętnych w sobotę będziemy sobie te znaki szczególne dodawać. Wiosna, wiosna, wiosna i co teraz. Chyba trzeba się zakochać! Na przykład w pasikoniku... 
Julia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz