Pewnej nocy, kiedy Rebeka wyleczyła się już z nałogu łykania ziemi i sypiała w pokoju razem z innymi dziećmi, Indianka śpiąca z nimi obudziła się nagle słysząc dziwny urywany odgłos dochodzący z kąta. Zerwała się z przerażeniem, myśląc, że to jakieś zwierzę dostało się do pokoju, i zobaczyła Rebekę huśtającą się na swoim krzesełku i ssącą palec, z oczyma fosforyzującymi jak oczy kota w ciemnościach. Sparaliżowana grozą i wspomnieniem własnego losu Visitación rozpoznała w tych oczach objawy choroby, której groźba zmusiła ją i jej brata do opuszczenia na zawsze tysiącletniego królestwa, gdzie sami byli książętami. Była to plaga bezsenności.
Gabriel Garcia Marquez "Sto lat samotności"
Wspaniale było opowiadać o Tanzanii i jej niesamowitych ptakach, które latały w mojej pamięci cały, sobotni wieczór. Zasypałam Macondo moimi wspomnieniami, a tyle ich było, że słuchacze nie nadążali z oglądaniem ich, dotykaniem, wąchaniem i wyobrażaniem sobie jak to tam jest w tej odległej Tanzanii.
Po spotkaniu siedliśmy w uszczuplonym gronie ciekawskich i rozmawialiśmy jeszcze długo o przeróżnych sprawach tanzańskich i światowych i w rozmowie czule towarzyszyła mi moja meksykańska kuzynka Ludwika, którą już poznaliście po ostatnich warsztatach florystycznych.
Po afrykańskim weekendzie przyszedł czas na montaż nowej wystawy - wystawy dyplomowej Liwii Łowieckiej mojej koleżanki, która już w środę się obroniła i szczęśliwa i oszołomiona obiecała mi, że wytrzyma do piątkowego wernisażu i dotrze do nas w jednym kawałku!
Zapraszamy zatem na wernisaż Liwii w piątek (4.07) o 18.00, w czasie którego Liwia zabierze nas na wędrówkę w poszukiwaniu raju, po
odległych sennych krainach, które artystka przedstawia w formie serii
barwnych grafik wykonanych w technice akwaforty i akwatinty. W ramach
swojego dyplomu z Grafiki Liwia podejmuje również próbę
odpowiedzi na filozoficzne pytanie o współistnienie tego co abstrakcyjne i logiczne za pomocą infografik.
Wernisażem Liwii inaugurujemy lato w Macondo!
Do zobaczenia!
Lena
Plaga bezsenności dotknęła również nasz dom. Lena po białych nocach w Szwecji wpadła w taki młyn pracy, że na sen zostało jej niewiele czasu, a ja gonię i gonię mój sen, a on nie chce się zatrzymać, żebyśmy się razem spotkali na dłużej, a tydzień nie był najłatwiejszy, chociaż w końcu się rozpogodziło. I dlatego sprawiedliwie należało nam się trochę bajek afrykańskich na koniec tygodnia w niedzielę. To nasz nowy cykl macondowy, a temat wywołał Brave Festival. I w ten słoneczny niedzielny poranek było wspaniale. Przyszły dziewczęta, które poprzedniego dnia dały się oczarować Tanzanią i cała rodzina z dziećmi, których ojciec był kiedyś w Afryce i chętnie razem z nami czytał bajki afrykańskie, śpiewając i prowokując bicie w bębny i różne wspólne zawołania. Siedzieliśmy wszyscy razem na dywanie na środku kawiarni, jak na pikniku, a między nami różne afrykańskie skarby, które prezentowałyśmy między bajkami.
Potem dzieciaki rysowały, a my rozważaliśmy fakt, jak zmienia się świat Afryki, co nie do końca można odwrócić ani zatrzymać, chociaż żal, że ten świat zaczarowany w bajkach powoli przestaje istnieć.
I tak w Macondo znowu sukces. Takie małe zwycięstwo nad rzeczywistością, którą zmieniliśmy w naszą, przyjazną i bajkową. W takich momentach wraca wiara i nadzieja, że możemy być twórcami naszego świata, przynajmniej w niedzielę. A ja eksperymentuję z moją słodką tartą i już była z truskawkami, z malinami, z malinami i jeżynami, malinami i jagodami, a teraz będzie - uwaga: z czereśniami. Fajnie, nie? Sama jestem ciekawa. Zapraszam.
Julia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz