styczeń w Macondo

styczeń w Macondo

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Wyzwań ciąg dalszy! (...i parę innych spraw)


Wiele lat później, stojąc naprzeciw plutonu egzekucyjnego, pułkownik Aureliano Buendia miał przypomnieć sobie to dalekie popołudnie, kiedy ojciec zabrał go z sobą do obozu Cyganów, żeby mu pokazać lód. Macondo było wówczas niewielką osadą - dwadzieścia chat z trzciny oblepionej gliną, zbudowanych na brzegu rzeki, której przezroczyste wody bystro toczyły się po gładkich białych kamieniach koryta, wielkich jak jaja przedhistorycznych ptaków. Świat był jeszcze tak młody, że wiele rzeczy nie miało nazwy i mówiąc o nich trzeba było wskazywać palcem.  
Sto lat samotności Gabriel Garcia Marquez

Dziś rozpoczęłyśmy wypełnianie dokumentów, a to skomplikowane zadanie, przy którym nie obyłybyśmy się bez pomocy naszych wspaniałych księgowych pani Ani i pani Mirki. Ich fachowe oko szybko wynajduje nasze błędy, a cierpliwość i dowcip pomaga w odpowiadaniu na wszystkie, nawet najgłupsze pytania. Dziś o mały włos nie pokusiłybyśmy się o wpisanie do naszej działalności produkcji filmów i stron internetowych... ale jak to powiedziała pani Ania - nigdy nie wiadomo! 

Nasz dzień byłby dniem straconym gdyby nie umiliła go kawa z Zuzią - naszą pierwszą pomocą w realizowaniu wszelkich pomysłów! Utartym zwyczajem, siedząc nad Odrą, omawiałyśmy wszystkie bieżące i te mniej naglące sprawy... Do pełnego składu trzonu naszego zespołu brakowało nam jeszcze Pauli czyli Groszka, która czuwa nad przyszłym wystrojem Macondo. Dziś głównym tematem była kawa jaką będziemy u nas podawać... ale na razie wiemy tylko, że będzie wyśmienita.

...no dobrze, nie mogę dłużej ukrywać się przy komputerze przed domownikami, którzy głodni patrzą na mnie znaczącym spojrzeniem, bo dziś kolację (jak zazwyczaj) przygotowuję ja. Podam letnią sałatkę, która stała się naszym ostatnim hitem: łosoś, sałata, kiełki, botwinka, pomidor, oliwa z oliwek, cytryna, sól i pieprz! Mniam! Teraz to już sama zgłodniałam! 
Lena













"Sto lat samotności" Marqueza to książka, która zmieniła moje myślenie o świecie i sztuce. Tak zwany realizm magiczny okazał się sposobem myślenia i widzenia rzeczywistości, który jest mi najbliższy. Będąc w Zakopanem, w Teatrze Witkacego zrealizowałam nawet spektakl na motywach "Stu lat samotności" - "Macondo, Macondo". Na scenie padał prawdziwy deszcz ( scenografia Elżbieta Wernio) a widzowie siedzieli na kufrach, skrzyniach. Nie udało się niestety zapełnić sali żółtymi motylami. Może dlatego mój apetyt na Macondo nie osłabł. Trzeba odbyć podróż do Macondo, aby poczuć jak realny i nierealny jest nasz świat, w którym jesteśmy. Jesteśmy? Uprzedzam, że Macondo jest zaraźliwe. Inne znaczenia Macondo: barista Filip - to jakiś ptak, Zuzia - nazwa wojowniczego plemienia z Afryki, rzeźbiarz i muralista Grzegorz - jakiś afrodyzjak. I wszystko jest prawdziwe i nie jest.
 Julia

1 komentarz:

  1. Mogę w ciemno powiedzieć, że będzie to najbardziej pasjonująca miejscówka we Wrocławiu! :)

    Pozdrawiam Was dziewczyny i trzymam kciuki za spełnianie marzeń!
    Klepaczówna :)

    OdpowiedzUsuń